sobota, 18 lutego 2012

#6 so many suprises

- Wiesz co? Mam plan. Ty. Ja. Piątek. Wieczór. To pomoże, zobaczysz - zaproponowała przyjaciółka.
- Ale o czym ty mówisz? Co pomoże? - dopytywała się Walentynka.
- Przekonasz się. - powiedziała pewnym głosem Eliza.



                                                                  ***

Dom Elizy. Wtorek.
Szczerze mówiąc, to już mam dosyć. Non stop siedzę na komputerze i szukam tego. TEGO czegoś co pozwoli Tynce się wyluzować i zapomnieć o tym pieprzonym zboczeńcu. Powiedziałam jej, że w piątek się coś wydarzy, że gdzieś ją zabiorę. Tak naprawdę to wymyśliłam to, po ty, by dać jej nadzieję. Pokazać, że przejdziemy przez to razem. Dawno nie widziałam na jej twarzy uśmiechu. Mimo tego, że przeprowadziłyśmy w ciągu tego tygodnia już kilkanaście poważnych rozmów i wydawało mi się, że już jest lepiej, obawiam się, że bez pomocy psychologa się nie uda. Ale co tu się dziwić... Oczywiście chce, bardzo chce wymyślić na jutro coś, co zapamięta na długo i zapomni o "tym" wydarzeniu sprzed tygodnia.

                                                              ***

Dom Walentyny. Środa - popołudnie.
Wiecie jak to jest mieć depilację nóg woskiem i następnego dnia mieć takie jakby kropeczki czerwone na nogach? Jedyną ulgą jest posmarowanie tego kremem. Niestety krem szybko wsiąka i skóra znowu boli. To była taka jakby metafora do tego, co czuję. Czuję się jak nakremowana noga. Ktoś mnie skrzywdził. Dla niego to była sekunda. Coś, co na pewno zapomniał i już nie ma z tym nic wspólnego. Dla mnie, jest to krzywda i rana na całe życie. Taka blizna. Mimo psychicznego wsparcia mojej przyjaciółki, potrzeba mi też innego kontaktu. Chciałbym, żeby rodzice spytali się mnie o co chodzi, żeby dowiedzieli się o tamtych wydarzeniach, żebyśmy przez to razem przeszli. To nie jest dla mnie takie łatwe. Od tygodnia widzę, że Eliza coś kombinuje. Jest dla mnie bardzo miła, po szkole pyta się czy wszystko dobrze i szybko idzie do domu, bo podobno "musi coś pilnego zrobić". Zastanawiam się, co na chwilę obecną, pomogłoby mi. I w tym momencie przez głowę przeszło mi sto tysięcy miejsc, do których mogłabym się udać i troszkę rozluzować. No tak! Miejsce, w które każda kobieta chodzi, gdy dostanie podwyżkę, premię lub gdy jej się nudzi (lub nie nudzi) - Galeria Handlowa. Może to trochę nie w moim stylu, ale lubię modę. Lubie dobierać różne połączenia kolorów, ubrań, dodatków. Lubię chodzić po galerii i wchodzić do drogich sklepów i brać do przymierzalni rzeczy, na które i tak mnie nie stać i wymyślać róźne kreacje. I oczywiście robić im zdjęcia. Może kiedyś wstawię zdjęcie jakiegoś kompletu.

30 minut później
Wysiadłam z tramwaju i przed moimi oczami okazywała się ogromna Galeria Handlowa "Galeria Bałtycka". Prawdopodbnie największe centrum handlowe na Pomorzu.
                       

Wzięłam ze skarbonki trochę oszczędności i postanowiłam się zabawić. Od tygodnia nie jestem na siebie w stanie założyć nic, co ma dekolt lub podkreśla jakąś część mojego ciała. Po prostu się boję. Boję się, by nie powtórzyła się sytuacja z niedzieli. Bym kogoś nie sprowokowała. Ale jak to się mówi : "Lepiej dmuchać na zimne". Gdy przekraczałam drzwi galerii rozejrzałam się wokoło. Wszędzie mnóstwo sklepów, ludzi, tłok, hałas, restauracje. Kasa kasa.. wszędzie chodzi o kasę i jak by tu coś sprzedać. Była akurat godzina szczytu. Galeria była dość zatłoczona, ale w sumie to mi chyba nie przeszkadzało. Zaczęłam od ulubionego sklepu - Stradivarius. Od razu na wejściu poczułam charakterystyczny zapach i usłyszałam głośną muzykę (Typowe dla tego sklepu), trochę się zdziwiłam akurat leciało - I want - One Direction. Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Szczery, prawdziwy. Ci chłopacy naprawdę powodowali uśmiech na mojej twarzy. Wzięłam do ręki różowe koraliki (od razu przykuły moją uwagę, bo były bardzo długie),  stały na półce przy wejściu i akurat usłyszałam solówkę Harrego:


"Give you this, give you that
Blow a kiss, take it back
If I look inside your brain
I would find lots of things
Clothes, shoes, diamond rings
Stuff that's driving me insane"


Wisiorek wypadł mi  z ręki i koraliki rozsypały się po całym sklepie. Tysiące małych różowych kuleczek wędrowało po sklepie. Swoimi drogami, tak jak chciały, nikt im nie kazał iść w prawo czy w lewo. Turlały się, jak chciały. Chciałabym być takim koralikiem. Mogłabym wyjechać i robić co chce.  Schyliłam się by pozbierać kulki i chcąc nie chcąc zaczęłam śpiewać razem z Harrym. Ludzie zaczęli się ze mnie śmiać. Panie ekspedientki mierzyły mnie wzrokiem, jak by chciały ponaglić moją pracę. Zebrałam około 15 koralików, ale stwierdziłam, że to bez sensu. Schowałam do kieszeni i poszłam oglądać ciuchy. To wszystko przez Harrego! To od jego głosu dostaję skurczu mięśni i wszystko wypada mi z rąk. Nagle zdałam sobie sprawę, że ani pomoc Elizy, ani zakupy nie poprawiają mi humoru, tak jak głos Harolda. Gdybym mogła stracić dziewictwo z jego głosem - zrobiłabym to od razu.
            One Direction - tak, to oni dziś zdecydowanie poprawili mi nastrój.
Zdecydowałam się na czarną marynarkę, rurki kawowe i białą bluzkę.
Ja to chyba robię podświadomie...   



 


Wychodząc ze sklepu z rękoma zajętymi przez siatki spostrzegłam w oddali pewną osobę. Nie miałam na sobie okularów (ogólnie noszę soczewki, ale skończył mi się płyn) i nie mogłam skojarzyć osoby. Osoba pewnym i zdecydowanym krokiem szła w moją stronę.
Tak... już wiedziałam kto to.
- Heeeej! Co tu robisz? Widzę, że na zakupach się bywało. Chyba długo oszczędzałaś, by kupić 3 siaty ubrań. - wykrzyknął swoim ulubionym podrywacko-zawiadacko-pewniackim tonem Michał - nasz szkolny przystojniaczek.
- Tak, poszłam na zakupy. Muszę się rozerwać. Sam wiesz - dużo sprawdzianów mieliśmy w tym tygodniu. Chyba należy mi się jakiś wypoczynek. - starałam się być miła. Skłamałam.. ale tylko po częsci.
Po prostu nie powiedział wszystkiego, ale to nie jego interes, no nie?
- Hehe, typowe dla was kobiet... Moje eks też zawsze mnie na zakupy wyciągały. Znam ten ból łażenia po sklepach. W ilu już byłaś? - zapytał, jakby chciał usłyszeć, że w wielu. Idiota.. zirytował mnie już przy pierwszym zdaniu.
- Narazie tylko w tym jednym i chyba już wychodzę. Narazie, do jutra! - powiedziałam i się odwróciłam i poszłam.
8 sekund później.
-EEEEJJ! Poczekaj. Jeszcze jedno pytanie. Mówiłaś, że chcesz się rozerwać. W środę za tydzień jest impreza w Copacabanie... Może chcesz się do nas dołączyć? Idziemy dość dużą grupą ze znajomymi. Będzie zajebiście - sam będę DJ-em. - odpowiedział nieśmiało, lekko się zarumieniając.
A w mojej głowie pojawił się oczywiście DJ MALIK DJ MALIK. Hahaha, nie można przy mnie wymawiać słowa "dj". Wracając do tematu hmm.. w sumie miło z jego strony. A może poznam kogoś?
- Wiesz.. to nie taki zły pomysł. Z chęcią się wybiorę. Dogadamy jeszcze w szkole? Albo na facebooku. Teraz na prawdę lecę. Dziękuję za zaproszenie.
- Aaa i możesz wziąć tą swoją przyjaciółkę Elwirę czy jakoś tak.
- Elizę - poprawiłam - zapytam się jej, a teraz lecę. - Pomachałam mu ręką i ruszyłam w stronę wyjścia.
Chłopak mnie zdziwił. Nie powiedział tego jakby chciał mnie przelecieć lub rozebrać wzrokiem. Może to tylko pozory, ale naprawdę wydawało mi się, jak by się przejął tym, że nie wytrzymuję już psychicznie. To dziwne, nie przyzwyczaiłam się do tego zachowania przez chłopaka wobec mnie. A może ktoś jeszcze mnie szanuje?


                                            ***


Dom Elizy, Czwartek wieczór.
Po tygodniu bezowocnego szukania miejsca, gdzie mogę zabrać Tynkę - poddałam się. Po prostu wyciągnę ją na spacer. Zwykły spacer nad morze. Weszłam na wieczorny "obchód" na facebook'a i twittera. Na fejsie nic nowego. Na twitterze za to pojawił się dziwny wpis od Milk Shake City :


"Hello guys! Only tomorow there will be a special 1D - lottery. You can win VIP-tickets for One Direction World Tour. More details will be given soon :) "


Mój puls w momencie czytania wynosił : ------------------------------------------ . Zgon na miejscu.
Bez zastanowienia wpisałam w google "Oferta Last Minute bilety Londyn".
Wyskoczyło 15 kart. Wybór miałam. Szybko chwyciłam za telefon, podekscytowana i mieszająca palce i klawisze wpisałam numer Walentyny. Po dwóch sygnałach odebrała:
-Halo?
-Tynka?! PAKUJ SIĘ!
-Co? O czym Ty mówisz?
- JUTRO IDZIESZ DO MNIE NA NOC. POINFORMUJ RODZICÓW.


                                                                   ***


Dość długi rozdział dziś. Sorry, że długo nie dodawałam, ale ciężko mi się dodaje w ciągu tygodnia, zwłaszcza, że skończyły mi się ferię :(


Co do notki, uważam, że wyszła mi całkiem fajnie. Po wielu godzinach zastanowień i przemyśleń komentarzy dotyczących stylu mojego pisania, troszkę go zmieniłam. Nie wiem czy odczuliście. Starałam się bardziej okazywać emocje. Aczkolwiek nie było łatwo.


*jutro ogarnę problemy z czcionką, bo dziś mnie już szlag trafia :D
dodawajcie się do obserwowany po prawej stronie i będziecie informowani o nowych rozdziałach :)



Mam nadzieję, że miło się czytało.
Dziękuję za prawie 8400 wejść :)
Paa dziubaski liczę na komentarze <3




środa, 8 lutego 2012

#5 everything will change

W poprzednim rozdziale :

- Walentyna jest smutna, bo nikt nie przejął się jej zniknięciem
- Dziewczyny wybiegają z sali podczas lekcji


                                                       *** 

Oczami Walentyny.


Musiałam wybiec z klasy. Nie wpadłabym na to, że akurat ten temat się pojawi, gdybym wiedziała wcześniej to pewnie nawet bym nie przyszła do szkoły. Zawsze tak mam.. Ten cholerny pech. Najpierw rodzice, "incydent" wieczorny, szkoła, mam nadzieję, że chociaż Eliza się nie obrazi. Super. Teraz to już na pewno nie zdam. Albo zdam, ale będą problemy. Zresztą co mi grozi. Wezwanie rodziców? Hahaha... Ojciec będzie mieć to głeboko w czterech literach. I tak się nie zjawi, nawet gdyby sam dyrektor podszedł pod drzwi. Mogę mieć same pały, ale i tak to ich nie interesuje. Mamy elektroniczny dziennik od 2 lat. Ani razu na niego nie weszli. Dobra, przynudzam. Jestem wolna. Pozbyłam się tej 45minutowej męczarni. Gdzie ja teraz pójdę? Hmm.... Już wiem.


                                                      ***

Oczami Elizy.
Kurde! W co ona się znowu wpakowała. Coś się poważnego dzieje... Niech mi to tylko wyjaśni. Gorzej z "Budzikiem" ona na pewno zadzwoni po moich rodziców i będę mieć przypał w domu. Ucieczka z lekcji? Minusowe punkty do zachowania? Nagana od dyrektora? Moja matka tego nie zniesie. Jeśli chodzi o lekcji i oceny to się mnie nie czepia. Mam głównie 5,6 . Czasami 3+ i 4. Nie ma co narzekać. Nauczyciele też na mnie źle nie mówią. Mam nadzieję, że zrozumie ten mój "wybryk". O wszystkim jej mówię, więc jak powiem, że wybiegłam za przyjaciółką, a nie z lekcji to na pewno mi wybaczy. Ale to nie czas na rozmyślania o konsekwencjach. Teraz liczy się tylko i wyłącznie moja przyjaciółka. Wyszłam ze szkoły. Stanęłam przed głownym wejściem i wysiliłam mój mózg. "Gdzie ona może się podziewać? Eliza, skup się. Gdzie ona zawsze idzie, gdy ma zły humor. Hmmm... Miałyśmy to JEDNO miejsce. KURDE! Teraz, kiedy tego najbardziej potrzebuje... nie mogę sobie przypomnieć. Ostatnio tam byłysmy, gdy zadzwoniła do mnie, że jej matka wstrzyknęła sobie jakieś gówno w żyły.... TAK! DZIAŁKA JEJ ZMARŁEGO DZIADKA!!". Pobiegłam ile sił w nogach. Wsiadłam w autobus 123 i pojechałam na Przymorze - tak, tam są "Rodzinne Ogródki Działkowe", dobra nazwa, no nie? Ale z rodzinnym klimatem to nie ma nic wspólnego. Nie ma tam żywego ducha. Jest tam mnóstwo włamań, a jedyny osoby, które są na tych działkach to bezdomni i pijacy. Przemykałam miastem, by nie zostać zauważoną przez policję, wkońcu powinnam być w szkole? Jest 8:26. 
                                     
                                                               ***

Gdy dotarłam na miejsce biegłam z plecakiem na plecach i szukałam działki z zaschniętymi czerwonymi różami na płocie. To był znak rozpoznawczy tej działki. Numeru nie pamiętałam - chyba 69. Tak, na pewno. Zawsze śmiałyśmy się z tej liczby. Dziadek Tynki dużo zapłacił by kupić tą działkę, właśnie z tym numerem, babcia była zawsze troszkę "zboczona", więc cieszyła się na ten numer.

                              
             
 Tyle pamiętam z tego co mi mówila..  Gdy zbliżałam się do drzwiczek widziałam dym. Troszkę się zaniepokoiłam, drzwiczki byly otwarte. Z drugiej strony, oparta o mały domek siedziała Walentyna. Trzymała papierosa w ręce i zaciągała się co jakiś czas.

- Musisz to robić? - spytałam retorycznie.
- Skoro robię, to znaczy, że muszę - odpowiedziała oschle.
Wiedziałam, że jest coś nie tak. Usiadłam obok niej, objęłam ramieniem i spytałam:
- Wiem, że COŚ się stało. W niedzielę nie odbierałaś, a dziś wybiegłaś z sali. Ogólnie to bym pomyślała, że to przez ten temat lekcji, bo się tak wzdrygnęłaś, ale to raczej nie to. Więc mów co !
- Po prostu ostatnio mi się mega pokomplikowało.. Nie radzę sobie, rozumiesz?! Wiesz jak to jest w 10 minut stracić zaufanie do 3 miliardów osób? Wiesz?! - odpowiedziała, a raczej wykrzyczała.
- O czym Ty do mnie mówisz dziewczyno !? Jakich 3 miliardów?!
- Nie zaufam już żadnemu. Rozumiesz? ŻADNEMU mężczyźnie. NIGDY.
- Yhmm.. okej.. Możesz rozwinąć bardziej? Przecież nie każdy mężczyzna jest jak twój tata. Popatrz na przykład na Harrego z One Direction - próbowałam rozluźnić atmosferę.
- Nie chodzi o mojego tatę do kurwy nędzy! Nie chodzi o żadną gwiazdę! Matko... Czy Ty nic nie rozumiesz?!?!
- Ale jak mam rozumieć.. Ogarnij się i na mnie nie krzycz. Wybiegłam za tobą z klasy, martwię się, wypytuje, a ty się na mnie drzesz. Gdybyś mi coś więcej powiedziała, to byłabym w stanie ci pomóc.
-Dobra, sorry. Masz rację. Uniosłam się, ale jak tylko się dowiesz co się stało, to raczej zrozumiesz moje zachowanie.

włącz - Katy Perry

I w tym momencie Walentyna ściszyła głos i ze łzami w oczach opowiedziała od samego początku, co zdarzyło się wieczorem 26. stycznia.

                                                          ***

- A-a-a-a-a-l-e jak. JAK?! Rozumiesz jak to się stało.... Matko. Nie wierzę własnym uszom. Nie wierzę co ty do mnie mówisz. Myślałam, że te wszystkie gwałty, pobicia itd to tylko wymysł mediów, a w szkole uczymy się o tym, bo musimy, ale i tak żadne z nas nigdy nie stanie w takiej sytuacji. A teraz mam przed sobą dziewczynę, która padła ofiarą pedofila. Jezu kochanie. Muszę Cie przytulić.

Dziewzczyny siedziały przytulone przez około 15 minut na drewnianej zimnej posadzce. Walentyna płakała. Ale się nie odzywały. Słuchały piosenki, którą włączyła Eliza ze swojego odtwarzacza. Milczały.
Tak, teraz wszystko będzie inaczej. Ale przejdą przez to razem. Obiecały sobie.
- Nie popuszczę gnojowi. Znajdziemy go, zabijemy i zakopiemy w ziemi - powiedziała Eliza.
Dziewczyny roześmiały się. Jednak bynajmniej sytuacja nie była do śmiechu.

- Wiesz co? Mam plan. Ty. Ja. Piątek. Wieczór. To pomoże, zobaczysz - zaproponowała przyjaciółka.
- Ale o czym ty mówisz? Co pomoże? - dopytywała się Walentynka.
- Przekonasz się. - powiedziała pewnym głosem Eliza.

                                                             ***


Okej, to jak narazie koniec. Pisałam wczoraj wieczorem po trudnej rozmowie z mamą, która nie powiem, że nie, ale pomogła mi rozwiązać moją "blokadę twórczą" (Martyna to dzięki Tobie znam tą nazwę).
Muszę wyjaśnić Wam pewną kwestię. Obiecałam, że dodam nowy rozdział jak będzie 5000 tysięcy. Nie dotrzymałam słowa. Przepraszam. Ostatnio dużo się w moim życiu dzieje, i dlatego nie byłam w stanie po prostu się wziąć za bloga. Zawiesiłam go już dawno, tyle że nie oficjalnie. Gdy oficjalnie ogłosiłam zawieszenie, pojawiły się komentarze od osób nawet nie czytających mojego bloga typu "fajnie wywołujesz współczucie", "jesteś sztuczna" i tym podobne. Nie wiem a propos czego to napisały? A propos tego, że mam problemy w domu i nie mogę kontynuować pisania bloga? Nie rozumiem wontów. Aczkolwiek były to Galle Anonimy, dlatego za bardzo się tym nie przejmuje. Blog jest o One Direction, a nie o tym czy ja sobie radzę, czy nie. Dlatego skończę dodawać te moje przemyślnia na koniec każdego rozdziału, bo to bez sensu :)

Cieszę się, że są tu takie osoby jak Martyna, Paula, Hania i wiele innych kochanych dziewczyn, które wchodzą tu często i komentują. Gdy pojawiła się notka o zawieszeniu od razu zaczęły mnie błagać o nie zawieszenie i wypisywać prywatne wiadomości. Naprawdę to doceniam i to dzięki Wam wracam i będę pisać dalej.

I jeszcze jedno pytanie mam do Was!
Czy jak ja piszę, to odczuwacie emocje? Czy piosenki pomagają Wam zrozumieć, jakie emocje targają bohaterkami? Czy używacie wyobraźni czytając to? Proszę o szczerą opinię, ponieważ nie jestem jakimś wybitnym pisarzem, dlatego jeśli macie jakieś zastrzeżenia to piszcie :)
 (pytania zainspirowane dość długim komentarzem o moim stylu pisania)

KOCHAM WAS WSZYSTKIE ! <3



środa, 1 lutego 2012

#4 don't remind me

W poprzednim rozdziale :
- Walentyna zostaje napadnięta przez pedofila, w ostatniej chwili ucieka
- Opis jednego wieczoru w domu przyjaciółki
- Brak jakiegokolwiek zainteresowania ze strony rodziców Tynki, i brak inicjatywy szukania córki

                                                      ***

Klatka schodowa, godz. 23.58
Jezu.. jak ja wyglądam. Pewnie rodzice mnie już szukają od 3 godzin. Może zauważyli, że mnie nie ma? Choć w sumie.. w co ja wierzę... Było mi bardzo zimno, byłam trochę zakrwawiona (mojemu adoratorowi się osunęła ręka, podczas rozcinania mojej bluzki -,- ).  Nie chciałam wracać do domu... siedziałam na klatce od godziny.. Wejdę i co? Są dwie opcje :
1.) rodziców nie będzie w domu, bo pewnie mnie szukają
2.) nikt się nawet nie skapnął, że mnie nie było
Szczerze mówiąc, wolałabym tą drugą.

Choć w sumie.... to raczej pierwszą...


No dobra. Odważę się. Wejdę do domu.

Stałam tak pod drzwiami i trzymałam rękę na dzwonku.

Kilka momentów wachania się.

Nacisnęłam.

*DRYN* *DRYN* *DRYN*

I nic. Pewnie ich nie ma. Uśmiechnęłam się pod nosem. A może im na mnie zależy? A może po prostu ja wyolbrzymiam, a tak naprawdę, to powinnam się cieszyć z życia takiego, jakie jest? A może inni mają jeszcze gorzej?

Odwróciłam się i uśmiechnięta odeszłam od drzwi.

A jednak im na mnie zależy.

Coś mnie podkusiło, by podejść do drzwi jeszcze raz. Z ciekawości nacisnęłam klamkę. Otwarte. Słyszałam głos telewizora. Weszłam do salonu. Był włączony mecz. Ojciec leżał na kanapie i miał zamknięte oczy, w ręku trzymał pustą butelkę po wódce. Pewnie spał. Weszłam po sypialni. Matka leżała na kanapie, obok na stoliku stało opakowanie z tabletkami nasennymi.

A jednak. Nic się nie zmieniło. Dzień jak codzień. Gdybyście mogli sobie wyobrazić co wtedy poczułam..
Ukłucie? Cios? Coś w tym kierunku... Pierwszy raz myślałam, że im na mnie zależy, że poszli mnie szukać. A tu lipa... Pewnie jak jutro rano się obudzę (i chyba oni też) to nawet się nie spytają, gdzie byłam  wieczorem.

                                                        ***

Dom Elizy, godz. 6:54
GRRRRRRRRRRRRRRRRRR ZNÓW TO <3 <kliknij>
O matko..... Pobudka. Choć tą, to kocham. Ale miałam fajny sen! Ahh.. znów ONE DIRECTION. I znów Zayn... Był już seks w lesie, w piaskownicy, na plaży, ale dziś to mój umysł rozjebał system - STÓŁ :D hahahha.. Walentyna się posika ze śmiechu, jak jej opowiem. Czym zaczynamy dziś? WOS. Ojj.. nie mogę się spóźnić, ta pani wpisuje spóźnienia. Okej, to teraz pójdę do toalety.  Zrobiłam siku, zważyłam się - 62,5 kg.. ciągle tyje. Umyłam zęby, włożyłam na siebie czarny top, dżinsy i czerwone trampki conversy. Spojrzałam w lustro. Korektor, puder, tusz, kredka, eyeliner, pomadka i mogę wychodzić. A włosy? Tych loczków się nawet nie da rozczesać.


                                                ****

Szkoła, godz. 8.06
Siedziałam w ławce. Rząd przy oknie, przedostatnia ławka. Miejsce obok mnie było puste. Walentyna ciągle nie przychodziła. Mimo, że minęło już 6 minut lekcji. Budzik - bo tak nazywaliśmy naszą panią od wos, wpisała jej oczywiście spóźnienie. Zaczęło mi się to robić podejrzane. Wczoraj nie odbierała telefonu, dziś nie przyszła do szkoły .. hmmm...

Nagle do klasy weszła bez pukania Walentyna. Miała na sobie bluzkę z długim rękawem, dekolt pod samą szyję, długie sztruksowe dzwony i rozczochrane włosy. Już nie wspomnę o braku makijażu. W ogóle jej nie poznałam! Zawsze była przeciwna temu, by dziewczyna o siebie nie dbała. A tym bardziej jak ona dzisiaj wyglądała?! Przecież ma zupełnie inny styl...

-Dzień Dobry, przepraszam za spóźnienie. - powiedziała niemrawym, umierającym głosem.
-Walentyno, nigdy się nie spóźniałaś! Coś się stało? Wyglądasz na zmęczoną.
-Nie. Zresztą to nie pani interes.
Kilka osób w klasie parsknęło śmiechem. Zresztą sami wiecie, jakie są reakcje, gdy któryś z uczniów powie coś złośliwego do nauczyciela.
- Dobrze, widzę, że nie w humorze. Usiądź. - odburknęła nauczycielka.

Gdy Tynka usiadła i rzuciła torbę pod ławkę, Eliza od razu zaczęła serię pytań (oczywiście szeptem)
-Matko! Dziewczyno gdzie ty się podziewałaś?! Myślałam, że coś się stało! Nie odbierałaś telefonu.. co znowu przeskrobałaś? Czemu ci strasi zabrali telefon? A poza tym jak ty wyglądasz?!
Walentyna milczała.
-No pewnie.. teraz milcz. Przyjaźnimy się tak? Możesz mi przecież powiedzieć.
Niestety na to również nie dostała odpowiedzi. Eliza już chciała zacząć kolejną serię pytań, ale nauczycielka przerwała:
- EJ! Przedostatnia ławka! Nie gadać!
Dziewczyny się uciszyły. A raczej Eliza przestała prowadzić monolog.

- No więc zaczynamy dzisiejszy temat lekcji. Jeżeli będziecie gadać, to na następnej lekcij macie gwarantowaną kartkówkę. Ponieważ skończyliśmy tematy o polityce, o samorządach i o ekonomii, przejdziemy do bardziej socjalnych i społecznych problemów. Aczkolwiek bardzo przydatnych.
"Budzik" podeszła do tablicy, wzięła białą, krótką kredę i zaczęła pisać temat :

Temat: Czy świat jest do końca bezpieczny? Jak możemy się bronić w przypadku napaści i jakie mamy prawa? Czyli pobicia, napaści, gwałty, wymuszenia i szantaże.




Walentyna spojrzała na tablicę i zacisnęła pięści. Przygryzła język. Z jej oczu wypływały łzy. Co za pierdolony zbieg okoliczności. Gwałtownie wstała i wybiegła z sali. Zostawiła nawet piórnik. Nauczycielka krzyknęła :
- Ale Walen....... !!- niestety nie dokończyła. Nie było sensu. Dziewczyny nie było już w klasie.
Eliza po 35 sekundowym zastanowieniu, spakowała się i wybiegła za przyjaciółką z sali.

                                                  ***

Wohohohoho!! Ile Was tu jest!? To niesamowite, że ciągle tu wchodzicie, pytacie mnie o nowe rozdziały i wgl. A Wasze reakcje, to po prostu miód dla oczu (LOL) .
I spróbojcie nie powiedzieć, że mam najlepszych czytelników na świecie! <3

Dziękuję wszystkim, którzy pomagają mi rozsławiać bloga i w ciągu 30 minut potrafią spowodować 300 nowych wejść! Np moja kochana Bianka, która zrobiła mi prezent i wstawiła to :
http://www.photoblog.pl/touchyourmouth/113890587  WOW JAKIE TO KOCHANE <3

Nie mogłam dodać rozdziału wcześniej, ponieważ meega się wciągnęłam w akcję na facebooku (którą zresztą wraz z kilkoma dziewczynami zoorganizowałam). Wiecie co się stało?!?! DZIŚ - 1.02.2012r. w urodziny naszego Hazziątka One Direction oficjalnie pokazało, że wie o istnieniu naszego kraju!!  Dziękuję za prawie 3500 wejść !

A tak wgl, to wpadłam na pomysł, byście pisały w komentarzach jak według Was do opowiadania "wkroczą" chłopacy :) Z Waszych odpowiedzi zrobię sondę :) :*
                                                 
Do następnego :* <3